Ziarno wstępem do wojny
Burzliwy konflikt wokół ukraińskiego ziarna psuje relacje między Polską i Ukrainą. Jeśli dodać do tego fakt wstrzymywania dla Ukrainy wojskowej pomocy z Zachodu, to można zrozumieć na ile ważne jest polsko-ukraińskie partnerstwo. Hasło „za naszą i waszą przyszłość” potrzebuje silnego wsparcia Warszawy i Kijowa. Rola Polski jako ukraińskiego zaplecza niosącego nadzieję, drogi tranzytowej dla milionów emigrantów i bezpiecznego przytułku dla setek tysięcy obywateli Ukrainy, od dawna niepokoiła i irytowała Moskwę.
Zapewne to spowodowało insynuacje o zamiarach Warszawy „otrzymania rekompensaty w postaci trzech zachodnich regionów Ukrainy”, na które pozwolił sobie szef rosyjskiego wywiadu Naryszkin, a nawet sam Putin. Istnieje uzasadniona obawa, że Kreml znalazł kolejny sposób wpływu na wzajemne relacje pomiędzy naszymi krajami, praktycznie sam pozostając za kulisami wydarzeń.
Refleksywne zarządzanie sytuacją to jedna z ulubionych rozrywek geopolitycznych Kremla. Obserwowanie z boku, przy zachowaniu zdolności wpływu na wydarzenia i kontrolowania przebiegu wydarzeń w stosunkach pomiędzy obydwoma strategicznymi partnerami, to oczywista przyjemność dla Moskwy.
Federacja Rosyjska dobrze nauczyła się wykorzystywać cechy i niuanse demokracji na swoją korzyść, zamieniając jej mechanizmy w przeszkody w ważnych procesach w krajach tzw. „złotego miliarda”. W tym kontekście, wybuch kryzysu w stosunkach polsko-ukraińskich wydaje się być nieprzypadkowym.
Przedstawiciel „Konfederacji” Rafał Mekler, mając dość jasną kalkulację sytuacji, rozpoczął na początku listopada 2023 roku akcję blokowania transportu drogowego. Po wspólnym zwycięstwie Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i PSL w wyborach parlamentarnych, rząd Mateusza Morawieckiego pracował przez ostatnie tygodnie aż do konstytucyjnego terminu przekazania władzy. Wydawało się, mało prawdopodobnym, aby w tym czasie instytucje chroniące prawo chciały wykazać się nadmiernym entuzjazmem w odblokowaniu przejść.
Natomiast moralny i psychologiczny efekt blokady transportu okazał się silniejszy niż straty gospodarcze: Ukraina zobaczyła, że Polacy potrafią być nie tylko gościnni i empatyczni. W Polsce blokada ta nie znalazła wówczas należytego odzwierciedlenia w mediach, które były bardziej zajęte procesem tworzenia nowego rządu i bożonarodzeniowymi przygotowaniami.
Zboże uprawiane na Ukrainie, rozsypane na drogę 11 lutego (przypomina to nieco epizod z Mekler - i wielką akcję zasiewów w trakcie kampanii samorządowej.)
7 kwietnia odbędą się w Polsce wybory samorządowe, a wyniki tych wyborów mogą być nie mniej ważne niż wybory parlamentarne. W czasie trwania tej kampanii pojawia się zbyt wiele symboli i beneficjentów przejawiających tendencje do drobnego chuligaństwa, kwalifikując te akty według formalnych oznak.
Sytuacja rozwija się według negatywnego scenariusza. W przygranicznym Dorohusku krzyczano: „Ukraińcy, wracajcie do domu”. Można, choć raczej trudno sobie to wyobrazić, że funkcjonariusze organów chroniących prawo i porządek powinni ścigać również polskiego polityka, który szkodzi Ukrainie. Jak się okazuje, każda Temida może mieć przepaskę na oku w kolorach flagi narodowej i nie jest to wielką tajemnicą.
Uwagę jednak zwraca kilka faktów. Blokujący granicę od końca 2023 roku próbowali się dowiedzieć gdzie i jaki dokładnie rodzaj ładunku wojskowego znajduje się w tysiącach ciężarówek gromadzących się na granicy.
Teraz protestujący otwarcie blokują ciężarówki z ładunkiem wojskowym. Jednocześnie podając jako powód blokady – wpływ ukraińskiego zboża na polski rynek. Argument ten jest szczerze mówiąc… naciągany, gdyż wprowadzone przez rząd Mateusza Morawieckiego w 2023 roku embargo na import kilku kategorii towarów ukraińskich w dalszym ciągu jest w Polsce obowiązujące. Rząd Tuska przedłużył termin tego embarga bez wahania.
Generalnie, w kwestii eksportu-importu zbóż warto powstrzymać się od szybkich ocen: ten rynek nie jest łatwy i istnieje duże ryzyko pomylenia pobożnych życzeń z rzeczywistością, powołując się na wymierne liczby.
Jest jeszcze jedna kwestia, która wydaje się odkrywcza. W portalach społecznościowych polskiego pogranicza ostatnio zauważalnie wzrosła aktywność trolli, mówiących o „młodych Ukraińcach, którzy zamiast walczyć na wojnie zarabiają na Polakach”. Tezy o dużych gospodarstwach rolnych, które sprzedają zboże i nie zwracają pieniędzy Ukrainie, krążą praktycznie w odbiciu lustrzanym w ukraińskim segmencie portali społecznościowych. Intensywność tych wpisów sugeruje, że ich pojawienie się nie jest przypadkowe.
Jest mało prawdopodobne, aby polecenie Wołodymyra Zełenskiego w jednym z codziennych przemówień telewizyjnych, skierowanych do premiera Denysa Szmyhala, „negocjować z polskim kolegą”, nie doprowadziło do pożądanego rezultatu: Donald Tusk jest zbyt doświadczonym politykiem, aby „poświęcać jakość” relacji międzynarodowych i krajowych na 7 tygodni przed wyborami samorządowymi.
Tymczasem kryzys w stosunkach polsko-ukraińskich pogłębia się i trzeba to nie tylko stwierdzać, ale i reagować. Spróbuję zaproponować algorytm możliwych działań:
- Wykazanie wzajemnej woli politycznej do prowadzenia dialogu na problematyczne tematy w stosunkach polsko-ukraińskich (zboże jest tylko jedynym z nich)
- Wyjaśnić obywatelom Polski i Ukrainy jak wygląda struktura przemysłu rolnego naszych krajów i różnicach między nimi, kierując się opinią ekspertów, a nie emocjami
- Rzetelnie wyjaśnić problem blokowania tranzytu i uruchomić sprawną dystrybucję tych wyjaśnień do polskiej i ukraińskiej przestrzeni medialnej poprzez wspólne wysiłki zainteresowanych środowisk ukraińskich i naszych polskich przyjaciół, których jest wielu
- Uświadamiać i publicznie artykułować zainteresowanie Kremla pogorszeniem stosunków polsko-ukraińskich
- Utworzyć nieformalną grupę #InfoUnion, aby odpowiedzieć na wyzwania w środowiskach informacyjnych regionu Bałtyku i Morza Czarnego.
Jevhen Mahda, Instytut Światowej Polityki.
(Головна ілюстрація - колаж ЗІФ)
(Оригінальний український варіант статті ТУТ)
Відгуки
Немає відгуків.
Залишити коментар