Sieć putinowskich trolli oplata Polskę. W tle Swiridow i Konfederacja
Ukraińskie laboratoria biologiczne, żydowsko-ukraiński spisek przeciw Rosji i Polsce, źli Jankesi, kijowscy neonaziści i banderowcy, „Ukropolin”, „dość wciągania Polski w wojnę”, Ukraina chce nam odebrać Nowy Sącz i Kraków, „NATO i USA to największe zło naszych czasów”... Prorosyjskie profile internetowe – prowadzone przez „patriotów”, „realistów” i „kresowian” – mają coraz bardziej imponujące zasięgi, a zgodne z narracją Kremla treści trafiają do setek tysięcy Polaków.
11 lipca będziemy obchodzić w Polsce Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej. W tym roku ta szczególna rocznica stanie się dla Moskwy idealnym pretekstem do próby poróżnienia Polaków i Ukraińców, przy wykorzystaniu zarówno agentury wpływu, jak i tzw. pożytecznych idiotów. Kluczową rolę – co można już łatwo zaobserwować w sieci – Kreml przewidział dla autorów, twórców, administratorów i uczestników rozmaitych grup i profili internetowych w mediach społecznościowych. To bowiem najłatwiejsza, najszybsza, najtańsza i najefektywniejsza droga dotarcia do setek tysięcy Polaków.
Pierwszym realnym powodem – a nie pretekstem – propagandowego i dezinformacyjnego wzmożenia Rosji jest oczywiście ostatni szczyt NATO, stanowiący w wymiarze geopolitycznym katastrofę dla Władimira Putina. Drugim, nie mniej istotnym powodem jest zbliżenie polsko-ukraińskie i coraz donioślejsza rola Polski – militarna, polityczna i gospodarcza – w konsolidacji antyrosyjskiego frontu w Europie.
Jej braćmi są Rosjanie?
Ostatnio portal Onet.pl nagłośnił bulwersującą sprawę prorosyjskiego profilu facebookowego „Ukrainiec NIE jest moim bratem”. Jego autorkę już wcześniej zdemaskował zasłużony w rozpracowywaniu prokremlowskich trolli Marcin Ludwik Rey, który prowadzi na Facebooku stronę „Rosyjska V kolumna w Polsce”.
Stronę „Ukrainiec NIE jest moim bratem” założono – ciekawy zbieg okoliczności – 16 marca 2014 roku (w dniu tzw. referendum nad statusem Krymu). Od początku jej istnienia udostępniane na niej treści podżegają do emocjonalnych, szowinistycznych komentarzy na temat Ukrainy, jej historii, uchodźców czy roli Polski w inwazji Rosji na Ukrainę.
Jak sprawdziliśmy – na portalu obserwowanym przez 56 tys. ludzi (przy czym posty są udostępniane i trafiają do znacznie szerszego grona) można znaleźć takie oto wpisy autorki strony: „Polska nie jest celem, nikt nas nie atakuje, wojny nam nie wypowiada. Wręcz odwrotnie, to rządzący naszym krajem doposażając militarnie jedną ze stron konfliktu i agresją słowną wypowiadają wojnę krajowi, który ma atom, a do tego rozbrajają Polskę. Mówiąc, że Ukraina walczy, by do nas nie wlazł P[utin], powtarzacie za tymi, co usprawiedliwiają w ten nieudolny sposób rozdawnictwo, i podważacie zasadność istnienia NATO i stacjonowania Jankesów na naszej ziemi”.
W innym miejscu prowadząca profil pisała zaś: „Nie godzę się na rozbrajanie Polski! – jak historia pokazała, chcesz liczyć, to licz na siebie. Co robi polskojęzyczny rząd? Do tego kupowanie od USA broni za grube miliardy i przekazywanie gratis dla strony konfliktu zbrojnego z Rosją, narażając nas na odwet! TAK – dla zakończenia nie naszej wojny! NIE – dla podsycania tego konfliktu. Im więcej oliwy do ognia, tym większy płomień, im więcej broni bez podejmowania rozmów pokojowych, tym więcej ofiar i większe zniszczenia, na gruzach kto odbuduje? A życia nie wróci nikt. Zginął jakiś oligarcha, prezydent, Jankes, polskojęzyczny poseł, unijny urzędas? – otóż nie, ale to oni decydują! Czemu nie dążą do rozmów pokojowych, tylko więcej broni wysyłać?”. Kto odpowiada za zniszczenie Ukrainy? Zdaniem autorki wszyscy, tylko nie Rosja: „Tak wspierają Ukrainę, że coraz więcej ofiar ponosi ten kraj i coraz większa pożoga i zniszczenia oraz ekonomiczna katastrofa. I do tego masowa emigracja na dotąd niespotykaną skalę – ponad 8 milionów wewnętrzna, i co najmniej tyle zewnętrzna”.
Kiedy zaś polski premier ogłosił, że rząd zaproponuje wysłanie misji pokojowej NATO na Ukrainę, prorosyjskie wzmożenie na „Ukrainiec NIE jest moim bratem” sięgnęło zenitu: „Komu oni służą? Oby ich wniosek został odrzucony. Narażają nasz Kraj! Zbrodnie Azowa pokażą? I znęcanie się nad jeńcami, co jest łamaniem prawa międzynarodowego? Co wyprawiają przed kamerą, poraża, a co poza? Można się tylko domyślać” – emocjonowała się prowadząca profil.
Według Marcina Reya, administratorką strony jest nauczycielka języka angielskiego, pracująca na co dzień w jednej ze szkół podstawowych w Sosnowcu w województwie śląskim. Działalnością kobiety szybko zainteresowali się urzędnicy, nauczycielkę zawieszono w pracy, a sprawa trafiła do prokuratury, która wszczęła śledztwo w sprawie publicznego nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych i znieważania grupy ludności z powodu ich przynależności narodowej.
Trudno, rzecz jasna, uwierzyć, by za tak popularnym, często uzupełnianym profilem stała jedna osoba... Charakterystyczne, że obok wpisów podważających zasadność pomocy Ukrainie, przede wszystkim militarnej (bo to „rozbrajanie Polski” i wspieranie reżimu „banderowskiego”), na stronie „Ukrainiec NIE jest moim bratem” regularnie pojawiają się wpisy i filmiki z Grzegorzem Braunem oraz z jego kolegami partyjnymi (na przykład nagranie pt. „Popis Konfederacji w Sejmie! MEGA wystąpienia: Dziambor, Braun, Berkowicz, Winnicki, Korwin”). A prawniczą batalię „o dobre imię pani Jolanty”, czyli autorki profilu, wspiera Fundacja Polskie Veto, w radzie której zasiadają Grzegorz Braun i działacz jego ugrupowania (Konfederacja Korony Polskiej) Włodzimierz Skalik.
Miłośnicy niszczenia Lwowa
Działaczem Konfederacji Korony Polskiej jest też Piotr Panasiuk, który w swojej prorosyjskiej propagandzie jest brutalniejszy i agresywniejszy niż sami współpracownicy Putina. Oto jego przykładowe wpisy: „Sataniści ukraińscy na polecenie władz atakują prawosławnych duchownych. Tak wygląda wolność w ukraińskiej banderowskiej oligarchii”, „300 neofaszystów z Azowa koczujących w katakumbach Azovstal poddało się Milicji Donieckiej Republiki Ludowej”, „Unikalny materiał filmowy z walki w zwarciu: wojsko rosyjskie oczyszcza »twierdzę« Sił Zbrojnych Ukrainy. Ukraiński bojownik próbuje wczołgać się głębiej do rowu, ale granat leci mu prosto w tyłek”, „Porażająca ukraińska bieda bije po oczach nawet skromnych Czeczenów. Czegoś takiego nie ma nawet w Afryce. To nie jest żadne państwo”. Do tego ciągłe wmawianie czytelnikom, że Ukraińcy już się poddają i nie mają czym walczyć, a prezydent Zełenski to narkoman. Oraz fake newsy o zamordowaniu Polaka przez Ukraińców w Warszawie.
Gdy Panasiuk umieścił na Facebooku wpis o rosyjskim ataku rakietowym na Lwów (zginęło 7 cywilów), wiadomość „polubili” przeróżni bojownicy z banderyzmem, narodowcy od „Wielkiej Polski” i czciciele „polskiego Lwowa”. Wśród nich... przedstawiana jako specjalistka od spraw kresowych dr Lucyna Kulińska, autorka książek „Dzieci Kresów”, występująca na spotkaniach organizowanych przez Towarzystwo Miłośników Lwowa, w 2019 roku kandydująca do Sejmu z listy Konfederacji. „Uważają się za polskich patriotów, Leopolis Semper Fidelis i w ogóle, a chwalą rosyjskie uderzenie rakietowe w Lwów (...). Przejawianie radości z uderzenia we Lwów jest dla mnie zdradą, bo z całym szacunkiem dla niepodległości Ukrainy nie umiem się czuć we Lwowie za granicą” – skomentował „lajkowanie” postu o ostrzale Lwowa Marcin Rey.
Facebookowy profil i internetowe tyrady Kulińskiej to amalgamat antyukraińskiego jadu (ostrzeżenia przed „ukrainizacją” szkół przez dzieci uchodźców), straszenia rzekomym ukraińskim rewizjonizmem („Trzeba pamiętać, że Ukraińcy wysuwają roszczenia terytorialne wobec Lublina, Nowego Sącza, a gdzieś tutaj w Krakowie to by było już dogadanie z Niemcami”), promocji Grzegorza Brauna oraz obrony Rosjan. Na przykład ustawę o konfiskacie majątków rosyjskich oligarchów Kulińska nazwała „projektem zawierającym wątki bolszewickie” i „zamachem na własność prywatną”. A niewiele wcześniej zamieściła filmik pod wszystko mówiącym tytułem: „Amerykańsko-ukraińskie ludobójstwo na Rosjanach maskowane obroną Ukrainy – relacje mieszkańców Mariupola”. Kulińska – razem z równie prorosyjskimi i antyukraińskimi dr. Włodzimierzem Osadczym i Andrzejem Zapałowskim (wspólnie startowali z list Konfederacji) – są nadzwyczaj aktywni w środowiskach kresowych, przeplatając wzmianki o uroczystościach związanych z ludobójstwem na Wołyniu z kremlowską narracją. Jedną z internetowych rozmów Zapałowskiego i Kulińskiej poświęcono „Ukropolinowi”, czyli w skrócie: żydowsko-ukraińskiemu kondominium.
Oprócz tych znanych od lat postaci są i nowe. Takie jak zdemaskowany przez Marcina Reya Arkadiusz Duda z Rybnika, promujący się jako „Irokez Slava”. „Zbudował pozycję w Internecie podczas pandemii jako tzw. szur i foliarz. Teraz, jak szereg innych patostreamerów, przerzucił się na szkalowanie uchodźców z Ukrainy i popieranie Rosji. Wygaduje niesamowity strumień bzdur, ale jest wart uwagi: ma gigantyczne zasięgi – tysiące udostępnień, setki tysięcy wyświetleń. Na profilu Facebook »Arek Duda« ma maksimum znajomych i jest obserwowany przez blisko 25 tysięcy osób. Nadaje na Youtube, Facebooku i Telegramie” – opisuje go Rey. Jak sprawdziła „GP”, zaraz po inwazji Rosji na Ukrainę „Irokez Slava” zamieścił filmik, w którym ostrzegał przed uchodźcami ukraińskimi, porównując ich do wpuszczonych niegdyś do Polski Krzyżaków. A nagranie ilustrował rysunek z mapą Polski podzieloną na następujące „strefy okupacji”: niemiecką, żydowską, USA i rosyjsko-ukraińską.
Kazakow i Swiridow
Do dziesiątek tysięcy Polaków docierają także inne prokremlowskie profile. Można tu choćby wymienić „Wolne Media Silesia” z 34 tys. obserwujących. „Czas zrozumieć, że NATO, USA i wszyscy ich sojusznicy to najgroźniejsze zło naszych czasów, więc trzeba zmienić równowagę władzy na świecie i upewnić się, że wszyscy mają równe prawa, i powstrzymać oprawców” – ogłaszano na stronie 5 maja. Na profilu tym zamieszczono też przemówienie Putina z 16 marca 2022 roku, w którym prezydent Rosji mówi o ukraińskich laboratoriach biologicznych – film zatytułowano „Niewygodne fakty dla USA”. W innym wpisie czytamy: „Coraz więcej doniesień z Mariupola. Po odblokowaniu tras ewakuacyjnych przez Rosjan i donieckich powstańców, ogromna większość ludzi ucieka na tereny zajęte przez... Rosjan. Mieszkańcy wyklinają Azowców, mówią, że zrobili z nich żywe tarcze, grozili bronią, brali jako zakładników, strzelali do uciekających cywilów”. A kilka dni wcześniej: „Reset 2024 – Izrael sąsiadem Polski? Izrael i Ukraina zawarły tajne porozumienie”. 26 lutego mogliśmy zaś dowiedzieć się, że to Ukraińcy, a nie Rosjanie ostrzeliwują na Ukrainie cele cywilne.
Podobnych, choć nieco mniej popularnych stron jest znacznie więcej, jak choćby „Polska ponad podziałami”, „Prawda o wydarzeniach na Ukrainie” czy „Jak Polacy traktowani są przez uchodźców”. Antyukraiński przekaz – serwowany pod płaszczykiem walki o prawdę na temat ludobójstwa dokonanego przez UPA – rozlewa się też na „kresowym” profilu „Wołyniu, Wołyniu” oraz obserwowanej przez 25 tys. osób facebookowej stronie Fundacji „Wołyń Pamiętamy”. Ta ostatnia promuje m.in. brednie Kulińskiej o „Ukropolinie”, lansując przy tym Brauna i Konfederację.
Ciekawy jest też przypadek opisywanego już przez nas kilka miesięcy temu Braterstwa Polsko-Rosyjskiego (udało nam się dostać do prywatnej grupy na Facebooku, liczącej ponad 7 tys. członków). Okazuje się, że administratorem tego facebookowego profilu jest nie tylko Piotr „Bolo” Radtke, polski putinofil bawiący na bankietach w ambasadzie Rosji, ale i Władimir Kazakow – rosyjski pisarz, propagandysta, członek jednej z izb Państwa Związkowego Rosji i Białorusi. Ten ostatni, poza standardową, toporną dezinformacją wojenną, zamieszcza takie oto refleksje: „Tak jak w swoim czasie centrum prawosławia przeszło z Bizancjum, po podbiciu przez barbarzyńców, do Rosji, a Rosja stała się głównym obrońcą wiary, tak teraz centrum kultury, które przez wiele wieków znajdowało się w Europie, przechodzi do Rosji. Po opanowaniu Europy przez nowych barbarzyńców nastąpiło wypaczenie i zniszczenie wszystkich tradycji kulturowych, których podstawą było chrześcijaństwo. Teraz tylko my, Rosja, pozostaliśmy jedynymi strażnikami Tradycji i Kultury. I nie będzie odwrócenia tego procesu” (post z 15 maja 2022 roku).
Gruszek w popiele nie zasypia również inny Rosjanin: wyrzucony z Polski kremlowski propagandysta Leonid Swiridow oraz jego polscy medialni przyjaciele – zarówno ci z endecko-monarchistycznej prawicy, jak i ci z postkomunistycznej lewicy. 15 maja promował on w sieci wypowiedź Jana Engelgarda (proputinowska „Myśl Polska”) o „UPAińcach”, a dzień wcześniej na Facebooku zaczepiał go po przyjacielsku dziennikarz Dariusz Cychol z antyklerykalnych „Faktów po mitach”, były zastępca Jerzego Urbana w tygodniku „Nie”, autor „Głosu Rosji”, student sowieckiej uczelni MGIMO. „Z pewnością się spotkamy, Lonieczko! Czekam też na Ciebie w Warszawie. Zawsze” – łasił się do Swiridowa Cychol, za rządów PO-PSL – o czym pisała parę lat temu „Gazeta Polska” – główny specjalista w Redakcji Mediów Interaktywnych TVP. Cychol tak ostatnio podsumowywał rosyjską inwazję: „Jak można było przez ostatnich 90 dni przekonywać nas, a przede wszystkim Ukraińców, że Ukraina tę wojnę wygra?! Trzeba być skrajnie podłym, żeby głosić takie hasła; albo szalonym”.
Zaciąg Swiridowa jest znacznie bardziej okazały: to i Paweł Dybicz (I zastępca redaktora naczelnego w lewicowym „Tygodniku Przegląd”), któremu jeszcze w kwietniu Rosjanin składał publicznie życzenia urodzinowe, Agnieszka Wołk-Łaniewska (tygodnik „NIE”) i wspominany już Grzegorz Braun. A także Janusz Korwin-Mikke, który już w 2014 roku mówił Swiridowowi w wywiadzie dla Ria Nowosti, że aneksja Krymu przez Rosję jest czymś zupełnie naturalnym. Dziś wszyscy oni promują w mediach społecznościowych prorosyjskie treści.
Фото: Gazeta Polska
Відгуки
Немає відгуків.
Залишити коментар