Eskalacja na Białorusi zacznie się od małego zarzewia – kraj uwolni się od Łukaszenki – Oleg KOŚCIUSZKO
Z Olegiem Kościuszką spotkaliśmy się we Lwowie. Od ponad 10 lat przebywa na Ukrainie. Mińsk musiał opuścić rok po rozpoczęciu postępowania karnego wobec niego. Tymczasowo zmienił nazwisko i nie chce być rozpoznawalnym – reżim Łukaszenki oskarża go o defraudację 100 mln dolarów i jest poszukiwany przez Interpol.
O POCZĄTKU WALKI Z REŻIMEM ŁUKASZENKI
Na Białorusi pracowałem na rynku finansowym. Wraz z partnerami finansowaliśmy pewne ruchy opozycyjne. W 2009 roku mieliśmy problemy z organami ścigania, głównie z Komitetem Bezpieczeństwa Państwa, Departamentem Dochodzeń Ekonomicznych i Finansowych.
Z powodu nacisków i prześladowań musiałem opuścić Republikę Białorusi pod koniec 2010 roku.
W tym okresie trwały przesłuchania – nie raz o poranku odbierano i wożono przez cały dzień po organizacjach: prokuratura, policja, Wydział Dochodzeń Gospodarczych, Komitet Śledczy. Zdaliśmy sobie sprawę, że presja będzie tylko rosła i mogą pojawić się poważne problemy. Przyjechaliśmy do Kijowa z nadzieją powrotu do Mińska. Ale w Mińsku zaczęła się specjalna operacja zatrzymania naszych pracowników i znajomych, więc musieliśmy zostać w Ukrainie. Oskarżano nas o zorganizowanie grupy przestępczej, choć początkowo przeszliśmy przez artykuły ekonomiczne, za które kary nie są surowe.
Jednak nienawiść systemu wobec nas była tak wielka, że zostaliśmy oskarżeni o defraudację 100 milionów dolarów i nasze dane przekazano do Interpolu. Trudno powiedzieć, skąd obliczyli taką sumę. Zostałem na Ukrainie i otrzymałem status uchodźcy.
W 2016 roku zdecydowałem się odwiedzić Polskę. Tam zostałem zatrzymany na podstawie nakazu aresztowania wydanego przez Interpol na wniosek Republiki Białoruś.
W polskim więzieniu spotkałem 2017 rok i na wiosnę doczekałem się na decyzję polskiego sądu: oskarżenia białoruskich stróżów prawa nie odpowiadają rzeczywistości. Najpierw ubiegałem się o status uchodźcy w Polsce, ale zrezygnowałem i wróciłem na Ukrainę, gdzie nadal mieszkam z ukraińskim zaświadczeniem uchodźcy.
Zacznijmy od tego, że statystyki publikowane od 1994 r. dotyczące poparcia Łukaszenki na poziomie 80% populacji na ogół nie są prawdziwe.
Wszyscy rzeczywiście rozumieją, kim jest Łukaszenka. Dlatego każdy, którzy ma możliwość pomagać lub stawiać opór, pomagają i walczą.
Istnieje też kategoria ludzi zależnych od systemu stworzonego przez Łukaszenkę. Mam na myśli policję, wojsko... Oczywiście nie wszyscy mu sympatyzują, ale mają pewne zobowiązania wobec systemu. Ponieważ są obciążone kredytami, mieszkaniami, za które trzeba odsłużyć określoną liczbę lat.
Wśród policjantów są też tacy, co podczas masowych protestów po wyborach prezydenckich do południa stali z tarczami, a w wolnych chwilach przychodzili na protesty.
Osoby wolne od takiego pakietu socjalnego nie milczą, ale wsparcie mają minimalne i trudno ich zorganizować.
O DWÓCH RÓWNOLEGŁYCH SPOŁECZEŃSTWACH NA BIAŁORUSI
Fabryki nie wychodziły, były osobne komitety strajkowe. Gdyby doszło do ogólnokrajowego strajku na Białorusi, reżim by upadł. Odbywały się pojedyncze, lokalne demonstracje, które nie doprowadziły do masowych strajków, które mogłyby dokonać rewolucji. W tym przypadku – pracownicy fabryk i dużych przedsiębiorstw. Z moich obserwacji wynika, że w dużych miastach na ulice wychodzili intelektualiści, menedżerowie – ludzie nieprzyzwyczajeni do agresji. A zerwania maski okrucieństw policyjnych OMON-u, jego zniszczenia nie da się dokonać za pomocą kwiatów i okrzyków „hańba!”.
Kiedy stoi tłum 200-300 osób, a jeden „omonowiec” włamuje się do niego, chwyta człowieka, a nikt nie stawia oporu – siły bezpieczeństwa otrzymują poczucie bezkarności.
Gdyby trzech-czterech czekało z drągiem na podwórku na takiego „omonowca” – jednego, drugiego... siódmego i zadało im parę ciosów, rewolucja przebiegłaby według innego scenariusza. A skoro siły bezpieczeństwa miały przyzwolenie, a ludzie milczeli – o jaką rewolucję chodzi? Ponadto opozycyjny kanał medialny Nexta, który relacjonował protesty, nieustannie wzywał do oporu pokojowego. Okazuje się więc, że na Białorusi istnieją obecnie dwa równoległe społeczeństwa: społeczeństwo „jabaćka”, czyli tych, kto wspiera Łukaszenkę, oraz społeczeństwo reszty Białorusinów.
Jeśli mówimy o jakości sprzeciwu, to tak naprawdę nie ma o czym mówić – nie ma go. Dlatego w milczącym społeczeństwie „jabaćka” nie potrzeba ogromnej liczby funkcjonariuszy organów ścigania. Musimy pamiętać, że ostatniego dyktatora Europy, który przejął władzę, nie da się obalić pokojowo.
O WOJNIE ROSJI I BIAŁORUSI PRZECIWKO UKRAINIE
Zdecydowana większość społeczeństwa popiera Ukrainę. Oczywiście nie wszyscy to głośno deklarują, przez strach przed konsekwencjami. Łukaszenka prawdopodobnie wdepnie w tę aferę i wojnę. Mam absolutną pewność, że „baćka” wyda rozkaz swoim żołnierzom. Jeśli nie pójdą pod własną flagą, wejdą pod sztandarem Rosji.
Białorusini skrajnie negatywnie traktują tę wojnę.
Większość popiera Ukraińców. Ale strach przed karą ze strony władz nie pozwoli czynić opór do pojawienia się agresywnego ogniwa, nazwijmy to „białym lub zielonym braterstwem”. Na dzień dzisiejszy nie ma możliwości otwartego oporu wobec reżimu na Białorusi. Z drugiej strony opór przejawia się w czym innym – ucieczce z wojska czy policji, w wyjazdach mężczyzn z rodzinami za granicę. Na szczęście reżim jeszcze wypuszcza ludzi.
Mam wielką nadzieję na pozytywny wynik kompleksowej presji na Rosję. Powstaną nie tylko Białoruś, Czeczenia, Gruzja, Mołdawia, ale wszyscy powstaną przeciwko Kremlowi. Teraz tam jeszcze są rezerwy finansowe i siły zbrojne.
Ale wszyscy już zrozumieliśmy, że armia rosyjska jest nieudolna. Teraz wojsko białoruskie pokaże swoją nieudolność, jeśli wejdzie na Ukrainę.
Swoją drogą, gdy popłynie strumień grobów, jakkolwiek cynicznie może to zabrzmieć, z 20-letnimi białoruskimi młodzianami, puste półki w sklepach, świadomość ludzi musi się obudzić i oni powstaną. A pojawienie się białoruskiego hetmana jest możliwe. Teraz na emigracji przebywa Cichanouska, faktycznie legalnie wybrany prezydent. Może ona zapowiedzieć powrót do konstytucji z 1993 roku. Ponieważ obecna konstytucja praktycznie żadna.
Tylko z pomocą Rosji i rosyjskiego puczu. Rosja nie pozwoli nikomu dojść do władzy na Białorusi. Przed inwazją na Ukrainę Rosja miała całkowitą kontrolę nad wszystkim na Białorusi.
Teraz Rosja osłabła, a w nadchodzących miesiącach będzie słabnąć jeszcze bardziej.
W takim przypadku możliwy jest zamach stanu. Ale musimy zrozumieć, że od 28 lat na stanowiska na Białorusi są powoływani ludzie z niewolniczą psychologią. Otoczenie Łukaszenki, które składa się z 5-10 stałych postaci, nie dopuszcza do niego nikogo. Dlatego szczególnie wewnętrzny białoruski zamach stanu budzi mój sceptycyzm.
O BIAŁORUSKIEJ OPOZYCJI
Niestety, opozycja białoruska nie jest zwarta – każdy projekt jest dopasowany do konkretnego opozycyjnego polityka, który otrzymuje europejskie granty, a następnie przechodzi do stanu „wygnańca z ojczyzny”. Na Białorusi nie ma jednego silnego hetmana – jak to mówią Ukraińcy.
Oznacza to, że nie ma „agresywnego” – w dobrym tego słowa znaczeniu – polityka, który jednoczyłby wokół siebie, wokół idei.
Każdy opozycjonista jednoczy się wokół idei, które nie są przez większość wspierane.
Pierwsza opozycja próbowała zjednoczyć ludzi wokół języka białoruskiego. Nie udało się – bardzo dużo ludzi mówi po rosyjsku, więc nie uznali takiej inicjatywy. Pozostałe projekty opozycji zjednoczyły się głównie wokół celu zmiany rządu Łukaszenki. Jednak większość opozycyjnych polityków, którzy startowali w wyborach, szło nie za wolną Białorusią, ale za usunięciem Łukaszenki. To nie były hasła demokratycznej Białorusi, na przykład drogi do Europy. Bali się i nadal boją się Rosji. Przed wydarzeniami z sierpnia 2020 r. slogany głosiły, że Rosja jest lepsza niż, z grubsza rzecz biorąc, Łukaszenka. A ludzie byli gotowi ugiąć się pod Rosją, tylko żeby nie było Łukaszenki.
Jednak Rosja Putina zdradziła Białorusinów – to właśnie Putin pozostawił Łukaszenkę u władzy. Ludzie odwrócili się wtedy od Rosji, a po jej ataku na Ukrainę w lutym tego roku – jeszcze bardziej.
Oczywiście siły opozycyjne w swoich programach wymieniały słowa demokracja, Unia Europejska, ale większości deklarujących nie udało się zjednoczyć ludzi.
Jest cudowną osobą, miłą, została wybrana przez ludzi – otrzymała ogromną ilość głosów. Dlatego ma pełne prawo powiedzieć, że jest prezydentem Białorusi. Ale nie widzę jej jako lidera. Jej misją jest ogłaszanie nowych wyborów, porządkowanie sądów, prokuratury i innych organów.
Naprawdę chcę zrobić co w mojej mocy, aby zjednoczyć zdrowe siły narodowe i wyeliminować Łukaszenkę. We Lwowie, gdzie wielu Białorusinów mieszka na emigracji, szykujemy dyktatorowi pewne „niespodzianki”, o których nie czas mówić.
Białoruś to mój kraj, tam się urodziłem i wychowałem, tam mieszkają moi rodzice. Ale teraz niestety nie widzę osoby, która mogłaby poprowadzić taki ruch.
BIAŁORUSI POWINNI PRZESTAĆ SIĘ BAĆ – OLEG KOŚCIUSZKO
Przede wszystkim przestać się bać. Tak czy inaczej, musicie rodzić i wychowywać swoje dzieci. W społeczeństwie, które zbudował Łukaszenko, jest to utopia.
Rób, co możesz: nie musisz chodzić na wiece – po prostu wyrażaj swój sprzeciw słowami, okazuj pogardę dla rządu i reżimu, niech nawet mimiką twarzy.
Trudno stłumić strach, wielu nawet nie jest w stanie tego zrobić. Ale musisz zacząć od podstaw. To jest początek. Eksplozja pozytywnych zmian zacznie się od małego i ostatecznie Białoruś pozbędzie się Łukaszenki.
Najważniejsze jest, aby wyeliminować strach u Białorusinów. W czym wspaniała była rewolucja na Ukrainie w 2014 roku?
Że usunęła strach przed milicją, sądami. Jeśli usuniemy z człowieka strach przed władzą, rozpocznie się oczyszczenie sądownictwa, władz i przejście na europejski sposób myślenia.
kolaż: ZIF
Відгуки
Немає відгуків.
Залишити коментар